Dlaczego jesteśmy w Finlandii już teraz?

Autor:

Hej,
na początek może zająknę się krótko, że ze mną już całkiem w porządku, na powrót czuję obie kostki i nawet trochę tęsknię za tym swoim Muminkiem ;) Mimo wszystko wolałam nie ryzykować i nie wybierać się na dzisiejszą wycieczkę. Tak więc od rana jestem sama w domu, a Łukasz pojechał z grupą EILC do Ilomantsi, miasteczka położonego jakieś 50 km od miejsca, gdzie mieszkamy.
Rankiem zastałam małą niespodziankę na pociechę :)

Tak, to po lewej to Łukaszowy kompocik z czerwonych porzeczek. ;)

Tak więc mam dziś sporo czasu, żeby napisać co nie co o naszym byciu tutaj, a konkretniej o EILC.

Co to jest?
EILC (Erasmus Intensive Language Course) jest kursem językowym organizowanym przez organizację European Commission. Mogą się na niego wybrać studenci Erasmusa jadący do krajów, których języki są rzadziej używane (UK, Niemcy i Francja nie wchodzą w grę). Z wyjazdu nie mogą skorzystać osoby, które studiują filologię odpowiadającą wybranemu krajowi.

Kto za to płaci?
Kurs jest bezpłatny, a koszty poniesione z jego tytułu (wcześniejszy przyjazd, dodatkowy miesiąc zakwaterowania i ogólne koszty utrzymania) mogą zostać zwrócone przez uczelnię. Na UAM w Poznaniu będziemy mogli dostać nasze standardowe stypendium Erasmus za ten dodatkowy miesiąc, jeśli zdamy egzamin zwieńczający kurs. Uczelnie różnie do tego podchodzą, więc musicie pytać swoich koordynatorów spraw zagranicznych (na przykład UwB wypłaca pieniądze od razu, ale mniej, dlatego, że wychodzą z założenia, że jeśli kurs trwa poniżej trzech tygodni, należy się tylko połowa standardowego stypendium).
Miejsce odbywania kursu, nie musi być zgodne z miastem dalszego studiowania. My wybraliśmy i kurs i studia w Joensuu, ale wiele osób, które teraz uczą się z nami fińskiego, niedługo przenoszą się do Helsinek, Rovaniemi itd.

Co robi się na EILC?
Podejrzewam, że kształt kursów może się różnić w zależności od miejsca, które się wybierze. U nas wygląda to tak:
zakwalifikowanych zostało ponad 40 osób, z czego 6 lub  7 to Węgrzy, którzy, tak jak Finowie, posługują się językiem z grupy ugro-fińskich. Tworzymy trzy grupy. Dwie to EILC, a trzecia (dla Węgrów) Piimää ja pörköltiä (coś w stylu 'maślanka i maślanka' z tym, że pierwsze słowo jest po fińsku, a drugie po węgiersku). Zajęcia trwają trzy godziny dziennie z 15-minutową przerwą w środku i w zasadzie nie różnią się od standardowych zajęć językowych. Pracujemy na podręczniku przygotowanym własnoręcznie przez swoich nauczycieli. 

Co oprócz tego?
Nauka języka to nie jedyna aktywność, dlatego że ideą EILC jest także poznanie kultury kraju goszczącego. I tak na przykład w rozkładzie zajęć mamy wyjazd do dwóch Parków Narodowych: Koli i Petkeljärvi (tam dziś jest Łukasz). Oprócz tego niemal każdy wieczór przeznaczony jest na różne wyjścia. Był wieczór z pieczeniem Pulli, tradycyjnego ciasta fińskiego, był wieczór przeznaczony na imprezę integracyjną z Sauną i zimnym jeziorem. Zwiedzaliśmy też kościół luterański, po czym pastor zaprosił nas na swoją działkę (a tam znów sauna i jezioro :) ), gdzie odbył się koncert dwóch fińskich akordeonistów grających coś na kształt folkloru. Wybór jest spory, a uczestnictwo w tych wydarzeniach dobrowolne.

Dlaczego warto?
Oferta jest na prawdę interesująca i niesie za sobą wiele korzyści. Przede wszystkim można zaznajomić się choć trochę z językiem i zwykłe etykiety w sklepie nie straszą już tak bardzo, bo wiesz co kupujesz :) Poznajesz wcześniej ludzi, którzy będą częścią twojego życia przez najbliższy czas, i (co chyba ważne) trenujesz praktyczny język angielski, bez którego ani rusz, kiedy rok akademicki się już zacznie.

Czyli, że polecam!

Na koniec wrzucam trochę fotek, coby nie być gołosłowną ;)
Pozdrawiam ;D
Upieczone Pulle.
Przed połówkowym egzaminem. Tak wygląda podręcznik EILC.

A tak wygląda biedronka z podręcznikiem ;D


Sami też organizujemy czas wolny ;]

Udało mu się otworzyć!

W Koli.

Jedna z tysiąca plaż.



Park Narodowy Koli.
Ognisko u pastora.